środa, 29 września 2010

Sowia małpa i 100 metrów niebieskich linków

Nie wiem czemu wymyśliłam sobie taką wystawę, przy której muszę robić  mnóstwo rzeczy, których naprawdę nie lubię.
Przedwczoraj robiłam zakupy na wystawę i to, akurat, było całkiem sympatyczne. Zwłaszcza pogawędka w sklepie powroźniczym na temat rzepliwości rzepów.  "Rzepliwość" to słowo wynalezione dowcipnego sprzedającego na potrzeby badań, które przeprowadzałam w sklepie. A dotyczyły one przyczepialności rzepów do różnych rodzajów taśm i lin. I wyszło na to, że to nie linki są nieprzyczepialne, tylko mój rzep nadzwyczaj mało rzepliwy ;)
Pan nie wyglądał nawet na specjalnie zdziwionego moimi nietypowymi żądaniami, ani też faktem, że zakupiłam sto metrów niebieskiej linki o ściśle określonym odcieniu. No cóż, decyzja o długości i kolorze miała ogromne znaczenie, ponieważ to właśnie linki pomogą Użytkownikom poruszać się po mojej wystawie, a mam wrażenie, że ten właśnie odcień błękitu wyjątkowo skutecznie "przepuszcza informacje" ;)
Zapewne luz pana sprzedającego wynikał z faktu, że firma jego istnieje od lat stu kilkudziesięciu, więc nie takich wydarzeń była świadkiem. Zaś rozmowa o jej historii to była wartość dodana przedwczorajszych zakupów.    
Z uwagi na nierzepliwość rzepów zmuszona byłam zmienić koncepcję podczepiania tekstów i liter do linków i w tym, nieoczekiwanie, pomogła mi teściowa podrzucając genialnie prosty pomysł, o którym napiszę  przy innej okazji.
Tak więc wczoraj nie pozostało mi już nic innego jak zabrać się wreszcie do roboty. Zaczęłam od naklejania fontów i to był jeszcze mały pikuś. Gorzej poszło z ich wycinaniem - wyjątkowo upierdliwa robota - zwłaszcza dla kogoś, kto jak ja nie potrafi niczego przyciąć równo.
Cóż, dziś czeka mnie ciąg dalszy cięcia, i choć, jak już wspomniałam stanie nad stołem z linijką i nożykiem do papieru nie należy do uwielbianych przez mnie zadań - nie czuję się jakoś specjalnie przybita, ponieważ gdzieś przede mną jest cel - całość Wystawy, która na tym etapie wydaje mi się całkiem intrygująca.
Poza tym... jeśli nie wytnę tych liter Użytkownicy mojej Wystawy nie będą mogli "napisać" swoich ASCII-awatarów. A to byłaby wielka szkoda.   
P.S. Zgodnie z zapowiedzią - sowia małpka wróciła na swoje miejsce i w ten oto sposób pierwszy ASCII-awatar gotowy :)

wtorek, 28 września 2010

Tłumaczka książek na... przestrzeń galerii


Pytają mnie ludzie, co właściwie będę pokazywać na wystawie. I wówczas... nie bardzo wiem, co powiedzieć... Dosyć to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, jak precyzyjnie zaplanowałam, co pokażę. Rzecz w tym, że ten rodzaj działalności artystycznej nie ma chyba jeszcze nazwy.
Próbuję na różne sposoby wybrnąć z problemu. Tłumaczę, że jest to:
- przeniesienie książki w przestrzeń;
- tłumaczenie literatury na przestrzeń galerii;
- adaptacja internetowej powieści na konkretne wnętrze (bo przecież w innym wnętrzu ta książka wyglądałaby inaczej)
- lub (parafrazując nazwę pewnej grupy na Fejsbuku) - literacka aranżacja przestrzeni.
Na razie ograniczę się do LITERA-ckiej aranżacji płaszczyzny. Szkoda tylko, że sowie zapodziała się małpka ;) Ale coś chyba na to poradzę - już w następnym poście :)

wtorek, 21 września 2010

Drukowanie spacji

Dziś szykowałam litery do druku i wycięcia. Niełatwe zadanie. Jak odciąć literę od litery, by potem, niezależnie od konfiguracji, bez problemu, ułożyć je w obrazy? Jak wyznaczyć granice między fontami, by każdy dostał tyle przestrzeni ile mu się należy?
Ile wydrukować liter? Ile cyfr? Ile znaków przystankowych? Jakie zachować proporcje? Co jest najpopularniejszym znakiem przy tworzeniu ASCII-awatarów? Nawias? Podkreślnik? Cudzysłów? A jeśli cudzysłów to górny, czy dolny?
Już wiem!
Najwięcej wydrukuję spacji.
P.S. Mój mąż aż się zakrztusił, gdy powiedziałam, że nie zużyję za dużo tonera, bo będę drukować dużo spacji ;)

poniedziałek, 20 września 2010

Fonty i wirusy

Mały kryzys w pracach nad wystawą. Powody? Zbyt dużo liter. Im dalej w jesień tym bardziej się mnożą. Zaczynam się wśród nich gubić. Czy zmieszczą się wszystkie w dużej sali? Czy zdołam wyprodukować wystarczającą ilość fontów, by każdy Użytkownik Wystawy miał okazję zebrać trochę dla siebie?
Drugi powód bardziej prozaiczny, co, nawiasem mówiąc, jest jak najbardziej na miejscu - wszak będziemy mieli do czynienia z prozą graficzną. I również związany z nadmiarem. Tym razem chodzi o nadmiar chorych ludzi w domu. A więc zdrowia nam życzcie!!!

piątek, 10 września 2010

www-adaptacja

Chwilowo zawieszam dodawanie kolejnych rozdziałów www.terapii. Powodem jest intensywna praca nad... www.terapią - a właściwie adaptacją mojej internetowo-terapeutycznej powieści na potrzeby wystawy. Niemniej zapraszam na stronę. Zamieściłam tu już 31 rozdziałów. Konia z rzędem temu, kto przeczytał wszystkie ;)

Zachęcam również do odwiedzania strony aktualności, na której zamieszczać będę informacje dotyczące postępów prac nad wystawą.

wtorek, 7 września 2010

Wystwa, czyli psychologiczna zabawa literami

Niedawno koleżanka zapytała mnie, co właściwie będę pokazywać na tej wystawie? Nie potrafiłam odpowiedzieć:

- To jest chyba coś, co jeszcze nie ma nazwy. Od biedy można nazwać to instalacją, ale czy ja wiem...? Może jest to raczej ... proza graficzna?

Albo... psychologiczna zabawa literami?

Wirtualna gra w realu?

Historia zapisana w przestrzeni?

- Trzeba przyjść i zobaczyć – podsumował mój mąż.

A może przyjść i przeczytać? Przeliterować całą wystawę font po foncie .

Jednym z powodów, dla których po latach przerwy postanowiłam powrócić do działań wizualnych była tęsknota za porzuconą jakiś czas temu sferą obrazu. A także zmęczenie pisaniem. I tak oto przeszłam z obszaru LITERATURY w obszar... LITER i postanowiłam wystawić... KSIĄŻKĘ ;). W dodatku książkę dość nietypową, bo "podszywającą się" pod wirtualną rzeczywistość.

Punktem wyjścia jest moja www.terapia, która przybiera w przestrzeni galerii dość nieoczekiwane formy. Jakie? Przyjdźcie! Zobaczcie! Przeczytajcie! Wpiszcie się w moją WYSTAWĘ! Zapiszcie się w niej! Bo znajdzie się również miejsce na WASZE LITERY :)

Galeria Działań

ul. Marco Polo 1

Warszawa

listopad

(dokładny termin podam we właściwym czasie)

czwartek, 2 września 2010

Wystawa, czyli: Nie buntuj się mój edytorze, pls...

Wbrew pozorom praca nad wystawą wre. Wczoraj byłam w sklepie powroźniczym - znalazłam tam cudowne niebieskie linki - prawie jak w necie ;).

Byłam też na kolejnych oględzinach Galerii - chciałam pojąć wreszcie decyzje dotyczące form adaptacji przestrzeni wirtualnej na przestrzeń realną (chodziło w dużej mierze o rozmiary stron).

Niepokoi mnie tylko fakt, że Open Office, w którym piszę swoją wystawę zaczyna świrować (nie chce otwierać moich obrazków - muszę restartować kompa, żeby zaskoczył).

Czyżby się przyzwyczaił, że piszę teksty i w związku z tym odmawia współpracy przy wystawie?

Czyżby mój Open Office nie lubił zmian?

Niestety mam niejasne przeczucia, że przyczyna jego niedyspozycji jest bardziej prozaiczna. Brrr... Różne rzeczy mogę sobie wyobrazić, ale życie bez edytora tekstu przekracza ramy mojej imaginacji. Zwłaszcza gdy mam do napisania wystawę i książkę. Zwłaszcza, gdy gonią mnie terminy.
Trzymajcie kciuki!!! Za mnie i mego Open Office!!!

Archiwum Aktualności

Wpisy, które ukazały się w dziale Aktualności jeszcze przed założeniem bloga. 
 
Po dłuższej przerwie spowodowanej wyjazdem (oraz ograniczonym dostępem do netu) wznawiam publikację mojej www.powieści. Tym razem „Baśń o Myszkinie Szarym” w rozdziale 31 – przy okazji uchylam rąbka tajemnicy dotyczącej www.terapeutycznych wydarzeń w listopadzie. Szykuje się wystawa... mojej książki. Wielokrotnie wystawiano już poezję wizualną. Ja dla odmiany wystawię prozę graficzną.

Dorota Suwalska, 05.08.2010
________________________

Najbardziej dramatyczna sesja i najważniejszy punkt zwrotny w całej opowieści – już nic nie będzie takie jak przedtem. Chcesz wiedzieć co się właściwie stało – przeczytaj rozdział 30.

Dorota Suwalska, 20.06.2010
________________________

Ciąg dalszy zaskoczeń (znaki zapytania i wykrzykniki) w rozdziale 29.

Dorota Suwalska, 02.06.2010
________________________

Najbardziej zaskakujący, dramatyczny i najłatwiejszy do przeczytania z dotychczasowych rozdziałów (28) już w spisie treści.

Dorota Suwalska, 24.05.2010
________________________

Dodaję kolejne rozdziały 26 i 27, a w nich nadzwyczaj osobliwe formy terapii i...
żadnych duchów.

Dorota Suwalska,10.05.2010
_______________________

Uff... Dramatyczna sytuacja z poprzedniej sesji wyjaśnia się w 25 rozdziale. Wciąż jednak pozostaje sporo pytań bez odpowiedzi.
P.S. Przepraszam za tak długą przerwę – w ostatnich tygodniach nastąpił nieoczekiwany przerost realu nad wirtualem.

Dorota Suwalska, 05.05.2010
________________________

Wyjątkowo dodaję tylko jeden rozdział, a to dlatego, że ma on charakter przełomowy. Czytajcie 24 część www.terapii.

Dorota Suwalska, 18.04.2010
________________________

Po fali protestów będącej odpowiedzią na list paradoksalny opublikowany w SezaMie przez panią Przewodnik (rozdział 19, 20 i 21); zaskoczeniu wywołanym metodami scenarioterapii, a zwłaszcza techniką zwaną „terapeutycznym castingiem” (rozdział 21) - czas zwrócić się w stronę realu i doświadczyć kolejnych... zaskoczeń. Czytajcie rozdziały 22 i 23.

Dorota Suwalska, 07.04.2010
________________________

Do świątecznych życzeń dołączam pełne paradoksów rozdziały: 20 i 21. Trochę paradoksów na Święta na pewno się przyda. Kartkę z życzeniami znajdziecie na moim blogu. :)

Dorota Suwalska, 01.04.2010
________________________

Dziś szczególny moment dla rozwoju wydarzeń na podstronie o intrygującej nazwie terapia literacka, ponieważ oba nowo dodane rozdziały 18 i 19 dotyczą właśnie praktycznych zastosowań literackich metod terapeutycznych.

Dorota Suwalska, 24.03.2010
________________________

Czy pobyt w Krainie Zmyśleń może przybliżyć do rzeczywistości? Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w rozdziale 17

Dorota Suwalska, 19.03.2010
________________________

Tych którzy doklikali do piętnastu informuję że opublikowałam rozdział 16

Dorota Suwalska, 17.03.2010
________________________

Zapraszam do czytania rozdziałów 14 i 15, a także zapoznania się z pewnym tekstem dziennikarskim.

Dorota Suwalska, 03.03.2010
________________________


Zapraszam do czytania następnych rozdziałów: dwunastki i trzynastki, która, jestem tego pewna, nie będzie pechowa.

Dorota Suwalska, 21.02.2010
________________________

Wyznalam jakiś czas temu, że gdybym regularnie opisywała przyczyny, dla których nie mam czasu aktualizować www.terapii to zapewne powstał by z tego całkiem interesujący blog. No cóż... założyłam bloga. Może nie do końca opisuję w nim powody mojej opieszałości, niemniej zaglądając tam możecie dowiedzieć, co jeszcze, oprócz www.terapii, zajmuje mój czas i moją uwagę. :)
Blogowanie nie oznacza, że rezygnuję z troski o Wirtualnych Marzycieli. Przeciwnie. Postanowiłam lepiej się nimi zająć. Aby dać temu wyraz dodałam właśnie dwa kolejne rozdziały. Rozdział 10 i Rozdział 11

Dorota Suwalska, 31.01.2010
________________________

Zapraszam do czytania dwóch kolejnych rozdziałów Rozdział 8 i Rozdział 9

Dorota Suwalska, 18.01.2010
________________________

Ponieważ zgłaszają się do mnie osoby, które mają problem z „rozszyfrowaniem” o co w tym wszystkim „biega” (są nawet tacy, którzy sądzą, że rzecz dzieje się naprawdę) postanowiłam dodać zakładkę „Instrukcja Obsługi” będącą nawigatorem wspomagającym wędrowanie po stronie i wyjaśniającą, czym jest, a czym nie jest www.terapia.
Liczę, że ta podstrona rozwieje wszelkie wątpliwości. Jeżeli nie – zawsze możesz zadać pytanie.

Dorota Suwalska, 04.01.2010
________________________

Urzeczywistnienia Marzeń :) w Nowym 2010 Roku
życzy
Wymyślicielka ;)

Dodaję drobny prezent noworoczny w postaci rozwiązania ASCII-zagadki. Znajdziesz je rozdziale szóstym (podstrona Terapia Literacka) Wprowadziłam też zmiany w podstronie ASCII-terapia.

Dodatkowo opublikowałam rozdział siódmy. W ten sposób powtarzam „wyjątek” (być może zamieni się on w regułę).

Nawiasem mówiąc, gdybym regularnie opisywała przyczyny, dla których nie miałam czasu aktualizować www.terapii, to pewno powstałby całkiem interesujący blog. Skoro jednak nie mam czasu aktualizować, tym bardziej brak mi go na opisy. Dlatego wymienię tylko jeden w wielu powodów, a mianowicie remont... mojej strony autorskiej. Efekty można obejrzeć pod adresem: www.suwalska.info

Pozdrawiam i zapraszam,
Zabiegana i pełna nadziei, że stan ten uda się kiedyś zmienić

Dorota Suwalska, 28.12.2009
________________________

Aby nadrobić zaległości wyjątkowo dodaję dwa rozdziały mojej www.powieści
(podstrona Terapia Literacka).
Zapraszam też do przeczytania nowych odpowiedzi na ASCII-zagadkę
(podstrona ASCII-terapia).

Dorota Suwalska, 02.11.2009
________________________


Przepraszam za tak długie milczenie. Zalała mnie fala bieżących spraw, więc na www.terapię zabrakło czasu.

Na razie dodaję Rozdział 3. Jak widać w pierwszej kolejności rozwijam terapię literacką. Nic w tym dziwnego. W prawdziwym świecie na ogół jest tak samo – najpierw powstaje książka, a dopiero potem adaptuje się ją na potrzeby filmu, czy serialu ;)

Zapraszam więc do lektury mojej www.książki :)
Dorota Suwalska, 25.10.2009
________________________


Zaczynają nadchodzić odpowiedzi na zagadkę zadaną w ramach ASCII-terapii. Pierwszą propozycję nadesłał hub, który uważa, że tajemniczy ASCII-art przedstawia indiański pled.

Wszystkich zainteresowanych dalszym rozwojem terapeutycznych przygód (^@v@^), Pięknej, ---, nicka, Podróżnika i kowalskiegoalbonowaka informuję, że opublikowałam drugi rozdział scenariopowieści (szukaj w zakładce terapia literacka)

Reasumując – zmiany w zakładkach terapia literacka oraz ASCII-terapia. A także nowa informacja w zakładce kontakt.
Dorota Suwalska, 25.09.2009
_______________________

www.terapia – na papierze

W dziesiątym (lipcowym) numerze Kwartalnika Literackiego Wyspa można przeczytać fragment www.terapii. Zapraszam do lektury :)
Dorota Suwalska, 31.07.2009

Wywiad

Rozmowa, którą dla Kwartalnika Literackiego „Wyspa” przeprowadziła ze mną Ola Tetera. Wywiad w „Wyspie” się nie ukazał. Żeby nie utknął na wieki wieków w pamięci mojego komputera postanowiłam go tutaj opublikować. 

Terapi@ literacka
z Dorotą Suwalską rozmawia Aleksandra Tetera

Twoja najnowsza książka naśladuje rzeczywistość internetowego forum. Z tego typu stron internetowych korzysta chyba przede wszystkim młodzież. Czy więc www.terapia adresowana jest do nastolatków? Dodam, że do tej pory publikowałaś książki dla dzieci.


- Na pewno nie jest to książka wyłącznie dla nastolatków. Sadzę nawet, że głównie dla dorosłych. Najmłodszy bohater ma dwadzieścia parę lat, a poruszane w niej tematy również trudno zaliczyć do kategorii: „problemy wieku dorastania”. Choć jedna z postaci faktycznie doświadcza problemów z dojrzałością, nie ma to jednak związku z jej wiekiem. A że akcja książki dzieje się w wirtualnej przestrzeni trudno było zignorować język, jakim ludzie się tam posługują.
Przed napisaniem www.terapii również uważałam, że czaty i fora internetowe to „zabawa” głównie dla młodzieży. Jednak przygotowując dokumentację musiałam wiele godzin spędzić w sieci, co całkowicie zweryfikowało ten pogląd. Spotykałam tam ludzi w różnym wieku, nie tylko nastolatków. A zbierając materiały do kolejnej książki, natknęłam się na blog prowadzony przez panią po osiemdziesiątce.

Nie wiem jakie są twoje wrażenia, ale ja czuję się nieco szczególnie ze świadomością tego, że prowadzimy teraz dialog na temat utworu, który niemal w całości składa się właśnie z dialogów. Czy uważasz, że w literaturze to rozmowa jest najważniejsza?

- To ciekawa uwaga i, rzeczywiście, szczególne uczucie zdać sobie sprawę, że rozmawiamy o rozmowie. Nie nie wydaje mi się jednak, bym była w stanie odpowiedzieć, co jest w literaturze najważniejsze - dialog, czy coś innego? No może w tym sensie, że literatura jest dla autora (przynajmniej dla mnie) formą rozmowy z czytelnikiem (niezależnie od tego ile w niej dialogów). Wiem natomiast, że w książce, o której mówimy dialog odgrywa bardzo ważną rolę. Z tej prostej przyczyny, że jest ona (w przeważającej części) zapisem rozmowy online prowadzonej na czacie pełniącym funkcję warsztatów psychologicznych. Rozmowy dość szczególnej, gdyż jej uczestnicy zmuszeni są respektować wynikające z internetowego medium ograniczenia.
Podczas sesji www.terapii nie miałybyśmy szans debatować jak w tej chwili Trudno, bowiem, w trakcie dyskusji na czacie budować wielokrotnie złożone zdania i składać myśli w skomplikowane wypowiedzi. Zanim spiszesz je i wyślesz, ominie cię pięć kolejnych wątków i temat, który poruszasz okaże się nieaktualny. Stąd konieczność skrótów, uproszczeń, korzystanie z emotikonek i akronimów... Sytuacja szczególnie trudna dla jednej z bohaterek, dla której kunsztowny, pełen ozdobników język stanowi jeden z ważnych składników tożsamości i która początkowo nie umie i nie chce „mówić” w „klikanym języku”. Destrukcja ulubionych nawyków językowych, jest zatem (w pewnym sensie) destrukcją jakiejś części jej osobowości. Z drugiej jednak strony, myślę, że taka dezintegracja wychodzi jej na dobre. Godząc się na językowe niedoskonałości, chropawość stylu... coś zyskuje i ma okazję zbudować tę językową (i nie tylko) tożsamość na nowo.

Nasunęła mi się myśl, że prawdopodobnie powinny być ci bliskie dramatyczne gatunki literackie. Przecież w dramacie dialog wiedzie prym. A jednak www.terapia nie jest dramatem. Więc czym jest? Do jakiego gatunku literackiego byś ją zakwalifikowała? A może uważasz, że ona inicjuje nowy gatunek i należałoby znaleźć dla niej osobną szufladkę?

- Nigdy nie przystępuję do pisania z zamiarem tworzenia nowych gatunków. Moją intencją jest znaleźć taką formę, która najszczelniej przystaje do przekazu. Pewno jest w tym coś z nieco idealistycznego przekonania, że każda książka posiada tylko jeden, właściwy sobie zapis, jak każdy człowiek posiada tylko jedno ciało.
Czasem długo muszę do niego dochodzić. Tak było w przypadku .„Osobistego detektywa” (niepublikowanej powieści dla dorosłych). Potrzebowałam wielu „przymiarek”, by dojść do wniosku, że jedynym „patentem” na tę powieść jest pierwszoosobowa narracja, prowadzona w taki sposób, żeby czytelnik poznał płeć narratora dopiero w ostatnich zdaniach książki.
Zdarza mi się jednak zobaczyć „ciało” książki od razu. Tak właśnie było z www.terapią. Pewnego dnia słuchałam audycji radiowej na temat eksperymentów z tożsamością w sieci i jakoś nie umiałam zaakceptować myśli, że niesie to ze sobą wyłącznie negatywne konsekwencje. Stąd pomysł na książkę o internetowej „grupie”, w której taki eksperyment byłby podstawą procesu terapeutycznego, prowadził do zmiany na lepsze. Właściwie miała to być nie tyle tyle powieść o terapii, co „dosłowny” zapis wymyślonych przeze mnie terapeutycznych sesji. Chciałam aby czytelnik poczuł się tak, jakby osobiście znalazł się w tej wirtualnej sali terapeutycznej wraz z bohaterami powieści. Nic więc dziwnego, że od początku oczywistym było dla mnie jak książka powinna wyglądać. Przynajmniej w ogólnym zarysie, bo praca nad szczegółami tego „wizerunku” trwała bardzo długo. Masz rację, nie jest to dramat, być może również nie powieść. Na własny użytek, bardziej z zamiłowania do tworzenia nazw, niż chęci klasyfikacji, nazwałam ten „gatunek” prozą graficzną. Ponieważ jej wizualny aspekt jest równie ważny co tekst, stanowiąc nie tylko element jej formy, lecz również treści. Przykładem niech będzie fakt, że każdy z bohaterów korzysta na czacie z fonta ściśle dobranego do swojej osobowości. I font ten, w tym samym stopniu, co jego nick, czy język, jakim się posługuje odróżnia go od pozostałych uczestników sesji. Kolejnym graficznym elementem fabuły są ascii-arty, rysunki „pisane” za pomocą znaków dostępnych bezpośrednio z klawiatury. Jeszcze chętniej nazywam tę swoją „powieść - nie powieść” scenariuszem internetowego serialu (tak się składa, że pisuję również scenariusze, stąd pewno skojarzenie).
Wyobrażam sobie zresztą, że książka naprawdę może zaistnieć w necie jako swego rodzaju serial. Już to animowany – wówczas poszczególne wypowiedzi pojawiały by się na monitorze jedna po drugiej, jak na prawdziwym czacie (za sprawą prostego programu do animacji). Albo aktorski. Kilka osób mających wcielić się, a raczej „wpisać” w bohaterów www.terapii dostałoby tekst rozdziału-odcinka, a następnie zasiadło w swoim domu do klawiatury. Potem zaliczyłyby wizytę w Garderobie zwanej również Przymierzalnią Fontów (jest takie miejsce na stronie www.terapii) - „aktor” klikający w imieniu nicka (jeden z bohaterów książki) „przebrałby się” w „kostium” o nazwie courier new. Aktorka grająca sowę wybrałaby font Lucida Console. A potem „wskakoczyliby” na czat i wpisywali kwestie swoich bohaterów w rytmie zgodnym z temperamentem granych postaci, dodając zapewne trochę własnego rytmu i temperamentu. książce, o której mówimy dialog odgrywa bardzo ważną rolę. Z tej prostej przyczyny, że jest ona (w przeważającej części) zapisem rozmowy online prowadzonej na czacie pełniącym funkcję warsztatów psychologicznych. Rozmowy dość szczególnej, gdyż jej uczestnicy zmuszeni są respektować wynikające z internetowego medium ograniczenia.
Podczas sesji www.terapii nie miałybyśmy szans debatować jak w tej chwili Trudno, bowiem, w trakcie dyskusji na czacie budować wielokrotnie złożone zdania i składać myśli w skomplikowane wypowiedzi. Zanim spiszesz je i wyślesz, ominie cię pięć kolejnych wątków i temat, który poruszasz okaże się nieaktualny. Stąd konieczność skrótów, uproszczeń, korzystanie z emotikonek i akronimów... Sytuacja szczególnie trudna dla jednej z bohaterek, dla której kunsztowny, pełen ozdobników język stanowi jeden z ważnych składników tożsamości i która początkowo nie umie i nie chce „mówić” w „klikanym języku”. Destrukcja ulubionych nawyków językowych, jest zatem (w pewnym sensie) destrukcją jakiejś części jej osobowości. Z drugiej jednak strony, myślę, że taka dezintegracja wychodzi jej na dobre. Godząc się na językowe niedoskonałości, chropawość stylu... coś zyskuje i ma okazję zbudować tę językową (i nie tylko) tożsamość na nowo.

Wiemy już, że twoja książka nosi taki, a nie inny tytuł, ponieważ opisujesz w niej forum internetowe, które pełni funkcję terapii. A jak daleko sięga w niej inspiracja internetem? Czy wzorowałaś się na jakimś rzeczywistym internetowym forum terapeutycznym?

- Przygotowując dokumentację do książki trafiałam przede wszystkim strony zajmujące się psychologicznym poradnictwem, tudzież pełniące funkcję grup wsparcia. Nie natknęłam się na żadną formę terapii, która byłaby charakterystyczna wyłącznie dla tego medium (być może teraz już się to zmieniło, nie wiem?). Mam na myśli to, że nie wypracowano jeszcze takich technik terapeutycznych, które umiałyby wykorzystać możliwości niedostępne poza internetem. Tak więc nie nie bardzo miałam się na czym wzorować i musiałam wymyślać wszystko od początku.
Idea „Warsztatów Wirtualnego Urzeczywistniania Marzeń” polega na tym, że jej uczestniczy zamiast "prawdziwych siebie" "delegują" na "grupę" wymyśloną przez siebie postać. Muszą ją tak skonstruować, by miała przynajmniej jedną cechę rzeczywistą i przynajmniej jedną wymyśloną. Celem warsztatów jest, z jednej strony, dojście do prawdy o sobie - to mi się wydało intrygujące, takie dochodzenie do prawdy poprzez fikcję. Z drugiej zaś realizacja (w realu) marzeń zawartych w opisie wirtualnej postaci.
Celom tym służą przygotowane przez terapeutkę zadania. I tu rzeczywiście szukałam inspiracji. Nie w sieci jednak, lecz w prawdziwym świecie. Zamówiłam stos poradników dla terapeutów i niektóre pomysły (tak było, na przykład, w przypadku terapii paradoksalnej) „tłumaczyłam” na warunki internetu.
Inne techniki wymyślałam sama, np. terapię poprzez wymyślanie rozmaitych wersji własnego życiorysu. Ponieważ fascynowała mnie sytuacja, kiedy to człowiek występuje wyłącznie w postaci tekstu, część z nich ma charakter swoiście rozumianej terapii przez literaturę. To ciekawe wyobrazić sobie, że czasem lepiej można „zobaczyć” człowieka, kiedy go nie widać, a ściślej mówiąc, owszem, widzi się go, ale wyłącznie w postaci literek. I że takie spojrzenie na jego literki może wnieść coś cennego do kontaktów w prawdziwym świecie.

Na zakończenie zapytam, czy pisząc tego typu książkę miałaś nadzieję sterapeutyzować jedynie jej bohaterów, czy może także czytelników?

Nie mam złudzeń, że literatura może zastąpić terapię. Naiwnością jest oczekiwać, że zmieni świat. Jednak jest we mnie takie przekonanie, że może się w jakimś sensie przyczynić do, czy ja wiem jak to nazwać, procesu otwarcia na nowe w naszym życiu. Wierze w to, bo sama doświadczałam takiego otwarcia czytając książki, słuchając muzyki, oglądając filmy... Więc mam nadzieję, że i przy moich książkach może się to zdarzyć. To jest chyba dla mnie bardzo ważne, kiedy piszę...
Niedawno przeczytałam na jednej ze stron internetowych komentarz na temat mojej ostatniej powieści pt. „Marionetki Baby Jagi” (taka współczesna baśń dla dzieci od lat pięciu do stu pięciu). Autorka postu napisała, że książka stała się swego rodzaju terapią dla jej rodziny. I to była chyba najpiękniejsza recenzja w moim życiu.

Wywiad ukazał się w zakładce Aktualności www.terapii: 03.03.2010

Tekst Otwarcia.

Dla kronikarskiej przyjemności publikuję tu pierwszy tekst, który ukazał się na stronie w zakładce Aktualności.
 
www.terapia.me – poziom pierwszy

Dziękuję:
Darkowi Kondeferowi za wsparcie;
Oli Teterze za zrozumienie, dobre rady i inspiracje;
Pani Katarzynie Koneckiej za twórczą, konstruktywną krytykę;
a także wszystkim przyjaciołom, który z dobrego serca (piszę to bez ironii) odradzali mi pisanie www.terapii.
Dziękuję również uczestnikom pewnych warsztatów, którzy przekonali mnie o wartości pięknych błędów. Być może www.terapia do takich należy – nie przekonam się o tym, póki nie trafi do internautów/czytelników. Nawet jeśli to „błąd” – nie zamierzam go żałować – pozwolił mi odkryć światy, o których wcześniej nie miałam pojęcia.



Trudno mi uwierzyć, że www.terapia trafia wreszcie na monitory. Idea pojawiła się kilka lat temu – w 2003 lub 2002 roku, kiedy słuchałam audycji radiowej na temat eksperymentów z tożsamością w sieci. Prowadząca program redaktorka drobiazgowo analizowała kwestię negatywnych skutków takich doświadczeń. „Skoro wynika z nich tyle złego, muszą również prowadzić do czegoś dobrego!” - zripostowałam w myślach i wraz z tą refleksją (dosłownie w jednej chwili) objawił mi się pomysł na opowieść o internetowej „grupie”, dla której wirtualny eksperyment z tożsamością byłby podstawą terapeutycznego procesu, prowadził do zmiany na lepsze. A potem... Potem były lata pracy.

Początkowo www.terapia miała przybrać tradycyjną formę książki. No... nie tak może tradycyjną, jak pokazały reakcje większości znajomych pisarzy. Jej „nietradycyjność” wynika, być może, z tego, że jest to nie tyle powieść o terapii, co „dosłowny” zapis prowadzonych online sesji - chciałam, aby czytelnik miał wrażenie, że znalazł się w wirtualnej sali terapeutycznej wraz z bohaterami książki. A stąd to już tylko krok do rozpisania www.terapii w postaci www.strony. Pracując nad nią zapisałam wiele „kilobajtów” tekstu, by ostatecznie wykasować mniej więcej dwie trzecie - a może raczej odesłać „wehikułem czasu” ;-) do katalogu, z którego kiedyś z pewnością będę korzystać.

Ostatecznie podjęłam decyzję, by odsłaniać świat www.terapii stopniowo. Chodzi nie tylko o stopniową, rozłożoną w czasie publikację kolejnych rozdziałów/odcinków. Chcę go odkrywać przed Czytelnikiem warstwa po warstwie (w każdej z tych warstw zawarte w menu hasła będą nabierać nowych sensów)

Zaczynam od poziomu przedstawiającego www.terapię jako artystyczny projekt, by potem zejść głębiej – w rzeczywistość Warsztatów Wirtualnego Urzeczywistniania Marzeń. I jeszcze głębiej - przedstawiając Stowarzyszenie Terapii Wirtualnej. Być może kiedyś dotrę do „prawdziwego” świata, w którym Stowarzyszenie powstało.

23.07.2009