Dla kronikarskiej przyjemności publikuję tu pierwszy tekst, który ukazał się na stronie w zakładce Aktualności.
www.terapia.me – poziom pierwszy
Dziękuję:
Darkowi Kondeferowi za wsparcie;
Oli Teterze za zrozumienie, dobre rady i inspiracje;
Pani Katarzynie Koneckiej za twórczą, konstruktywną krytykę;
a także wszystkim przyjaciołom, który z dobrego serca (piszę to bez ironii) odradzali mi pisanie www.terapii.
Dziękuję również uczestnikom pewnych warsztatów, którzy przekonali mnie o wartości pięknych błędów. Być może www.terapia do takich należy – nie przekonam się o tym, póki nie trafi do internautów/czytelników. Nawet jeśli to „błąd” – nie zamierzam go żałować – pozwolił mi odkryć światy, o których wcześniej nie miałam pojęcia.
Trudno mi uwierzyć, że www.terapia trafia wreszcie na monitory. Idea pojawiła się kilka lat temu – w 2003 lub 2002 roku, kiedy słuchałam audycji radiowej na temat eksperymentów z tożsamością w sieci. Prowadząca program redaktorka drobiazgowo analizowała kwestię negatywnych skutków takich doświadczeń. „Skoro wynika z nich tyle złego, muszą również prowadzić do czegoś dobrego!” - zripostowałam w myślach i wraz z tą refleksją (dosłownie w jednej chwili) objawił mi się pomysł na opowieść o internetowej „grupie”, dla której wirtualny eksperyment z tożsamością byłby podstawą terapeutycznego procesu, prowadził do zmiany na lepsze. A potem... Potem były lata pracy.
Początkowo www.terapia miała przybrać tradycyjną formę książki. No... nie tak może tradycyjną, jak pokazały reakcje większości znajomych pisarzy. Jej „nietradycyjność” wynika, być może, z tego, że jest to nie tyle powieść o terapii, co „dosłowny” zapis prowadzonych online sesji - chciałam, aby czytelnik miał wrażenie, że znalazł się w wirtualnej sali terapeutycznej wraz z bohaterami książki. A stąd to już tylko krok do rozpisania www.terapii w postaci www.strony. Pracując nad nią zapisałam wiele „kilobajtów” tekstu, by ostatecznie wykasować mniej więcej dwie trzecie - a może raczej odesłać „wehikułem czasu” ;-) do katalogu, z którego kiedyś z pewnością będę korzystać.
Ostatecznie podjęłam decyzję, by odsłaniać świat www.terapii stopniowo. Chodzi nie tylko o stopniową, rozłożoną w czasie publikację kolejnych rozdziałów/odcinków. Chcę go odkrywać przed Czytelnikiem warstwa po warstwie (w każdej z tych warstw zawarte w menu hasła będą nabierać nowych sensów)
Zaczynam od poziomu przedstawiającego www.terapię jako artystyczny projekt, by potem zejść głębiej – w rzeczywistość Warsztatów Wirtualnego Urzeczywistniania Marzeń. I jeszcze głębiej - przedstawiając Stowarzyszenie Terapii Wirtualnej. Być może kiedyś dotrę do „prawdziwego” świata, w którym Stowarzyszenie powstało.
Dziękuję:
Darkowi Kondeferowi za wsparcie;
Oli Teterze za zrozumienie, dobre rady i inspiracje;
Pani Katarzynie Koneckiej za twórczą, konstruktywną krytykę;
a także wszystkim przyjaciołom, który z dobrego serca (piszę to bez ironii) odradzali mi pisanie www.terapii.
Dziękuję również uczestnikom pewnych warsztatów, którzy przekonali mnie o wartości pięknych błędów. Być może www.terapia do takich należy – nie przekonam się o tym, póki nie trafi do internautów/czytelników. Nawet jeśli to „błąd” – nie zamierzam go żałować – pozwolił mi odkryć światy, o których wcześniej nie miałam pojęcia.
Trudno mi uwierzyć, że www.terapia trafia wreszcie na monitory. Idea pojawiła się kilka lat temu – w 2003 lub 2002 roku, kiedy słuchałam audycji radiowej na temat eksperymentów z tożsamością w sieci. Prowadząca program redaktorka drobiazgowo analizowała kwestię negatywnych skutków takich doświadczeń. „Skoro wynika z nich tyle złego, muszą również prowadzić do czegoś dobrego!” - zripostowałam w myślach i wraz z tą refleksją (dosłownie w jednej chwili) objawił mi się pomysł na opowieść o internetowej „grupie”, dla której wirtualny eksperyment z tożsamością byłby podstawą terapeutycznego procesu, prowadził do zmiany na lepsze. A potem... Potem były lata pracy.
Początkowo www.terapia miała przybrać tradycyjną formę książki. No... nie tak może tradycyjną, jak pokazały reakcje większości znajomych pisarzy. Jej „nietradycyjność” wynika, być może, z tego, że jest to nie tyle powieść o terapii, co „dosłowny” zapis prowadzonych online sesji - chciałam, aby czytelnik miał wrażenie, że znalazł się w wirtualnej sali terapeutycznej wraz z bohaterami książki. A stąd to już tylko krok do rozpisania www.terapii w postaci www.strony. Pracując nad nią zapisałam wiele „kilobajtów” tekstu, by ostatecznie wykasować mniej więcej dwie trzecie - a może raczej odesłać „wehikułem czasu” ;-) do katalogu, z którego kiedyś z pewnością będę korzystać.
Ostatecznie podjęłam decyzję, by odsłaniać świat www.terapii stopniowo. Chodzi nie tylko o stopniową, rozłożoną w czasie publikację kolejnych rozdziałów/odcinków. Chcę go odkrywać przed Czytelnikiem warstwa po warstwie (w każdej z tych warstw zawarte w menu hasła będą nabierać nowych sensów)
Zaczynam od poziomu przedstawiającego www.terapię jako artystyczny projekt, by potem zejść głębiej – w rzeczywistość Warsztatów Wirtualnego Urzeczywistniania Marzeń. I jeszcze głębiej - przedstawiając Stowarzyszenie Terapii Wirtualnej. Być może kiedyś dotrę do „prawdziwego” świata, w którym Stowarzyszenie powstało.
23.07.2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz