Najbardziej fotogenicznym miejscem wystawy okazała się Strefa Liter - dlatego postanowiłam poświęcić jej oddzielny post. Na tym zdjęciu - częściowo po "zbiorach". Użytkownicy zdjęli już sporo potrzebnych fontów z linek.Tu widać stworzoną podczas wernisażu instalację z maleńkich spinaczy, za pomocą których fonty podczepione zostały do linek. W ten sposób to co zbędne stało się piękne. Autor tego dzieła jest mi, niestety, nieznany.Ze spinaczami - paradoksalnie - wiąże się geneza tej wystawy. W styczniu tego roku wybrałam się na wernisaż Lise Kjaer (koleżanki ze studiów, duńskiej artystki mieszkającej w Nowym Jorku), która wystawiała swoje prace w Warszawie. Część z nich zainstalowana została za pomocą maleńkich spinaczy. Na wernisażu spotkałam (po latach przerwy w kontaktach) Freda i od razu pojawił się pomysł, żebym coś zrobiła w Galerii Działań. To na jego życzenie Lise przysłała spinacze z Nowego Jorku - były potrzebne na wystawę Teodora Ajdera, którego zresztą poznałam na swoim wernisażu. Spinacze przydały się również podczas mojej wystawy, choć początkowo miałam inny pomysł na "zamieszczanie" fontów na linkach. I w ten oto sposób historia zatoczyła koło.Fredo między fontami.I sfotografowany wśród liter fotograf ( Paweł Gutowski)
Zdjęcia robili Monika, Artur Friko Zduniuk oraz Iwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz